Jak okładka może zepsuć książkę.
Żałuję, że nie mam więcej czasu na czytanie książek. Nie mam go na tyle, by móc przeczytać książkę „ciągiem”, przez co czytanie jest rozwleczone na dłuższy okres. Nie zawsze też mam ochotę czytać to samo. Jednego dnia czytam reportaż, ale już następnego mam ochotę na coś zupełnie innego. To skutkuje symultanicznym czytaniem 8 książek, każdej z innej parafii.
Zaczęłam „Białą gorączkę” Jacka Hugo Badera”, ale przygnębiona tematami narkotyków, musiałam odłożyć go na chwilę. Sięgnęłam po „Gorzkie pomarańcze” Dionisos Saturisa, ale międzyczasie naszła mnie ochota na coś lekkiego na szybko. Akurat scrollując Facebooka wyświetlił mi się post wydawnictwa Papierowy Księżyc z książką „Zawód wiedźma”. Odnalazłam ją na Legimi i… bingo! Tego właśnie szukałam. Jestem w połowie książki, więc jej recenzję napiszę później, ale co tak naprawdę rzuciło mi się w oczy??
Okładka! Mówi się: nie oceniaj książki po okładce, ale czy tak w ogóle się da? Okładka to wizytówka książki! Coś, co widzimy, zanim jeszcze odwrócimy książkę i przeczytamy jej opis.
Książka w wydaniu Papierowego Księżyca ma na okładce młodą
pewną siebie dziewczynę, która już na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie
sympatycznej i pewnej siebie. Jakież było moje zdziwienie, gdy chciałam książkę
dodać do mojej biblioteczki na Goodreads!
Po malutkim logo wydaje mi się, że książka pierwotnie została wydana przez Fabrykę Słów. Cóż… Chyba przyoszczędzili na grafiku, bo z ich okładki straszy mnie jakaś poczochrana „baba”, która w dodatku fakiem daje mi jasno do zrozumienia „odpier$%#ol się od tej książki”.
Przesłałam screeny koleżance i przyznała, że widziała kiedyś tę książkę na sklepowej półce i ominęła ją szerokim łukiem. Wcale się nie dziwię. Szkoda, bo treść jest bardzo zabawna. Sądzę nawet, że dla tej serii zrobię sobie dłuższą przerwę od reportaży…
Mam nadzieję, że jeśli kiedyś uda mi się wydać moją książkę, nikt nie skrzywdzi jej w ten sposób...
Przecież do dziś krąży powiedzenie, żeby nie oceniać książki po okładce, ale z ręką na sercu, mogę powiedzieć, że takie wizualne bodźce to pierwszy sygnał dla mnie, czy będę zainteresowana jakąś pozycją. Dlatego uważam, że jednak należy też się nad tym skupić, aby okładka nie była odrębną częścią od tego, co przedstawia nasza historia. :)
OdpowiedzUsuń