Recenzja: Kwiaty w pudełku - Karolina Bednarz

 


Znam tylko jedno Japońskie przysłowie: Mieć szczęście Kakury. Powstało ono po II wojnie światowej, kiedy amerykańskie bombowce ze względu na duże zachmurzenie nie mogły dolecieć do Kakury i zrzuciły bombę atomową na Nagasaki. Przysłowie oznacza nieświadome uniknięcie katastrofy – i tak właśnie się czuję na myśl, że urodziłam się w Polsce, a nie w Japonii.

 Tę książkę czytałam małymi partiami i zajęło mi to chyba tydzień. Była to dla mnie niezwykle trudna i bolesna pozycja, a świadomość, że wiele zjawisk opisanych przez autorkę nadal ma miejsce, wywoływała we mnie poczucie buntu i bezsilności.

 Książka „Kwiaty w pudełku” opowiada o pozycji kobiet, ale też różnych mniejszości we współczesnej Japonii. Nie mieści mi się w głowie, że w tak rozwiniętym technologicznie kraju wciąż funkcjonują stare przesądy i zabobony. 

 Prawa, które nam, Europejkom, wydają się oczywiste, nie są takie po drugiej stronie globu. Bo jak problemem może być to, że chcemy poślubić chłopaka z biedniejszej dzielnicy? Lub to, że w związku panuje podział obowiązków domowych i tych związanych z wychowaniem dzieci? Czy ktokolwiek w Europie krzywo spojrzy na ojca, który odbiera z przedszkola własne dzieci, lub sprząta w domu?

 Autorka porusza trudne tematy społeczne jak związki damsko-męskie, role i oczekiwania społeczne, antykoncepcja, współżycie, aborcja, molestowanie…

 Oczekiwania społeczeństwa względem kobiet są wręcz niewyobrażalne. Istnieje nawet podręcznik gracji dla kobiet, by wiedziały, jak zachowywać się w towarzystwie mężczyzn (Otona joshi no tame no mote shigusa zukan). Rady dotyczą tego, jak się poruszać, jak się zachowywać, a przede wszystkim jak być uległą i posłuszną.

 Wstyd i lęk przed okryciem rodziny hańbą determinują wiele decyzji podejmowanych przez Japonki. Zawsze jednak jest ktoś, kto może ich decyzję zakwestionować. Zawsze zdanie męża lub ojca będzie znaczyło więcej. W momencie ślubu kobieta zostaje po prostu przepisana do kartoteki rodziny męża.

 Kwestia antykoncepcji również pozostaje w decyzji mężczyzn, dlatego aborcja traktowana jest jako dodatkowy środek antykoncepcji. Nie potępiam samego zabiegu, są różne sytuacje życiowe i powody, dla których nie chcemy mieć dziecka, jednak kierowanie się poczuciem wstydu lub presją otoczenia nigdy nie powinno być czynnikiem, który ma wpływ na tak ostateczną decyzję. Tylko kobieta będzie się mierzyć z jej konsekwencjami – wyrzutami sumienia lub utrzymaniem niechcianego dziecka.

Aborcja wydaje się matkom najlepszym rozwiązaniem dla dzieci spoza małżeńskiego łoża. Chakushutsu de nai ko, czyli nieślubne dzieci nie mają łatwo. Jeśli matka zdecyduje się wpisać je do swojego koseki (rejestru), już zawsze w jego dokumentach będzie informacja o tym, że jego matka była rozwiązła. Jeśli natomiast dziecko nie zostanie dopisane do koseki… Zostanie człowiekiem-duchem? Bez dostępu do służby zdrowia, bez możliwości wyrobienia paszportu… Byle uniknąć hańby.

 Mimo trudnych tematów i zupełnie odmiennej kultury, a może właśnie z tych względów, uważam, że to wspaniała książka. Dała mi poważnie do myślenia i uświadomiła, że nie wolno przymykać oczu na stopniowe odbieranie praw kobietom, obywatelom, ludziom.

10/10

 

Komentarze

Popularne posty