Recenzja: Okrutny Książę - Holly Black

 


Długo zbierałam się do napisania tej recenzji. Okrutnego księcia przeczytałam po tym, jak jedna z moich beta-readerek porównała świat wykreowany w mojej książce do książek Holly Black. Przeraziłam się wtedy na poważnie, bo bałam się, że podobieństwo okaże się za duże i ktoś posądzi mnie o plagiat. Kupiłam pierwszy tom trylogii i… już następnego dnia byłam na siebie wściekła, dlaczego, do cholery, nie kupiłam od razu całej serii?!

Rzadko kiedy fantastyka do tego stopnia kradnie moje serce. Chociaż książka nie jest wolna od wad, nie potrafię wskazać ani jednej, która by mi przeszkadzała. Nie wiem, co tak naprawdę jest fenomenem tej książki, ale niewątpliwie fenomen jest!

Świadczyć o tym może potężny fandom; niezliczona ilość grafik, dopisanych scen i posklejanych przez fanów „trailerów” do filmu, który nigdy nie powstał.

O czym są te książki?

Główna bohaterka, Jude Duarte, zostaje brutalnie wyrwana ze swojego ziemskiego życia i musi odnaleźć się w świecie elfów. Potworny generał, Madok, zamordował jej rodziców, a następnie, by zachować się honorowo, przygarnął Jude wraz z jej siostrami, zabierając je do swojego świata.

Świat elfów nie jest wcale tak bajkowy, jak mogłoby się wyglądać to na pierwszy rzut oka. Elfy to podstępne istoty, które gardzą śmiertelnikami i by wypracować sobie wśród nich swoją pozycję, trzeba umieć rozpychać się łokciami. A kto może rozpychać się lepiej niż przybrana córka bezlitosnego generała? Kto może być bardziej zmotywowany niż latami poniewierana ludzka istota?

Może to właśnie to? Może ta jej determinacja, to, jaka jest twarda i jak uparcie dąży do celu, sprawia, że Jude kradnie serce czytelnika, nawet wtedy, gdy zachowuje się mało honorowo? Znając jej przeszłość i realia jej życia, jesteśmy w stanie wiele usprawiedliwić i nawet po cichu, albo całkiem głośno, cieszymy się, kiedy uciera nosa kolejnym wrogom. Kto z nas nie chciałby być takim nieustraszonym łobuzem?

Nie brakuje też wątku miłosnego, chociaż w pierwszej książce nie zajmuje on aż tyle miejsca i na szczęście poza nim są też inne interesujące zwroty akcji.

Nigdy nie byłam fanką melodramatów i płomiennych wyznań miłości, dlatego podobała mi się relacja oparta na początkowych dokuczaniach i dogryzaniach, a nawet lekkiej rywalizacji. No cóż – kto się czubi…

Komentarze

Popularne posty