Recenzja: Czas porzucenia - Elena Ferrante

 

Olga, kobieta, która swoje życiowe plany i zawodowe aspiracje porzuciła na rzecz męża i rodziny. Matka dwójki dzieci pewnego dnia dowiaduje się, że mąż porzuca ją dla innej. Od tej pory jej życie zmienia się o 180 stopni. Bohaterka nie może pogodzić się z myślą, że została zastąpiona przez młodszą kochankę.

Złość, przytłoczenie obowiązkami, poczucie osamotnienia i oszukania – wszystko to byłam w stanie zrozumieć i utożsamić się z bohaterką. Ferrante w barwny językowo i bardzo obrazowy sposób opisała emocje porzuconej kobiety. Nawet kiedy w książce pojawiły się wulgaryzmy, były one autentycznym wyrazem wściekłości i bezsilności i miały całkowite uzasadnienie. Nie zawsze jestem w stanie znieść taki język w książkach – np. Książkę „W butach Valerii” musiałam szybko zaklasyfikować jako „could-not-finish” właśnie ze względu na prostacki język i całą kreację książki (jak nieudolna próba naśladowania „Seksu w wielkim mieście”). Ferrante jednak bardzo umiejętnie operowała słowem, tak że przy jednym z opisów wybuchłam szczerym śmiechem.

Kiedy jednak doszło do momentu kulminacyjnego załamania bohaterki… Cóż, prawdopodobnie to włoski temperament, ale ja poczułam się okrutnie zdegustowana. Mam tu na myśli moment w parku – jeśli czytałyście tę powieść, wiecie na pewno, o który fragment mi chodzi. Odniosłam wrażenie, że wszystko ma swoje granice i autorkę jednak trochę poniosło.

Trochę denerwowałam się na bohaterkę, że dała się doprowadzić do takiego stanu. Tak, jakby całe jestestwo kobity zdefiniowane było tym, czy ma przy sobie mężczyznę. Trudno było mi też zidentyfikować się z potrzebą odzyskania męża. Męża, który zdradzał i oszukiwał ją przez lata. Potrafię sobie jedynie wyobrazić, że ja przeżywałabym wewnętrzną żałobę po uczuciu, które umarło zabite w tak okrutny sposób, jednak nie podejrzewam siebie o danie jakiejkolwiek szansy na powrót.

Zdecydowanie jest to pozycja, którą warto przeczytać. Polecam ją gorąco!

Komentarze

Popularne posty